piątek, 28 sierpnia 2015

Dole i niedole życia na wsi

Ogólnie jest zajebiście.

Dom jest całkiem duży i wygodny, działka wielka a me stopy nie dotknęły nawet połowy tej ziemi.
Niby dziecko powinno na tym skorzystać: duże podwórko, w pobliżu brak ruchliwych ulic. Niestety- gdy jedyną atrakcją jaką zapewnisz niespełna dwuletniej dziewczynce jest piaskownica wielkości miski, basenik do użytku podczas dwa tygodnie trwającego lata i kupa gruzu na podjeździe- nie licz na to, że samo się sobą zajmie. Bo się po prostu nudzi. Jest to jednak plan na przyszły rok- zagospodarowanie terenu pod dziką zabawę. Póki co mała musi się jarać widokiem krowy na łące u sąsiada i raz na tydzień przejeżdżającym koniem zaprzęgniętym do wozu.



dzień dobry, to ja i J. :)


Życie towarzyskie.
Uwaga: Rozkwita.

Decydując się na zamieszkanie tu bałam się, że nikt prócz listonosza się w to zadupie nie zapuści. Słowa przyjaciół "będziesz miała nas dość, tak często będziemy was odwiedzać" traktowałam jak żarty. Ja to mam dopiero słowne towarzystwo... :)


Nie mam, co prawda już knajpy za oknem, jak to było zanim wyniosłam się na wieś, ale znajomi i rodzina zjeżdżają się na tyle często, że sąsiad zwrócił uwagę na zwiększony ruch samochodowy na wiosce. Po prostu zapraszamy wszystkich i zawsze, i zachęcamy by czuli się swobodnie. Ognisko, grill, gitara, piękne widoki- oto nasza oferta dla Ciebie. Bywają całe tygodnie, gdy nie jesteśmy sami w domu, a ja to po prostu kocham.





Widoki są tu najmocniejszym punktem programu. Niebo dotyka horyzontu w naturalny sposób, szerokim okręgiem, po linii gdzie sięga wzrok. Nocą widać wszystkie gwiazdy i chyba nawet księżyce Plutona. Tereny jak z tapety Idylla poprzecinane domkami gospodarstw i starymi drzewami. Gdy po weekendzie pakuję siebie i dziecko do samochodu by wyruszyć do pracy zawsze towarzyszy mi uczucie, że właśnie wracam z wczasów. Wyciszona i nacieszona.




Najbliższy sklep, bagatela 3 km od domu jest otwarty chyba zawsze, bo ma bogatą ofertę monopolową i dają na zeszyt, ku uciesze wiejskich żulków. Równie sympatyczna odległość dzieli nas od najbliższego przystanku autobusowego, bez dwóch samochodów więc się nie obejdzie. Musiałam nauczyć się przewidywać dobrze co należy kupić częściej jednak jemy niepełno składnikowe dania- można się przyzwyczaić.


Droga na odcinku prawie trzech kilometrów to raczej tor off roadowy dla wytrwałych; dziura na dziurze, a między nimi dziura. Samochody dostają po dupie, pobliscy mechanicy samochodowi zacierają ręce. Jest projekt w Urzędzie Gminy, by zrestrukturyzować drogę. YES, PLEASE!




Albo taka sąsiadka... Sadzimy drzewa przy granicy naszej posesji, to ta podchodzi, że źle, mówi. Że to na jej działce. No to dawaj, mąż przesadza te badyle, które duże będą za 20 lat jeśli ich sarny nie wpierdzielą. Następnego dnia ona przychodzi, że jednak wciąż źle. I mówi jeszcze, że w stawie naszym brzydka trzcina, trzeba ją spalić i będzie estetycznie.
Na tym skończyliśmy przyjaźń z sąsiadami ze wschodu.











Jakiekolwiek argumenty i przykłady mogłabym jeszcze przytaczać, nie mam wątpliwości, że życie na wsi to życie w komforcie. Zależy to naturalnie od tego, do czego człowiek chce i potrafi się przystosować. Moja historia jest taka, że bałam się wyprowadzić z miasta, a teraz nie mam nawet ochoty wyciągać słomy z butów i jestem tu bardzo szczęśliwa.
To dla nas mała odskocznia od wielkiego świata. Odskocznia od problemów, trosk czy durnych reklam o hemoroidach.
Mamy jedyne takie miejsce za jedyny-taki-kredyt i jakkolwiek wibor będzie spadał czy rósł- Jesteśmy w niebie.





Witam w świecie, gdzie powiedzenie "spierdalaj na morgi" nabiera nowego znaczenia.


wtorek, 21 lipca 2015

Metamorfoza starej komody

W domu, który kupiliśmy (10 lipca minął rok :) ) stała pewna wielka, ciężka stara komoda. Prosta i oczywiście z wielkim potencjałem. Przenieśliśmy ją do jadalni i tam doczekała swojego kolejnego życia.




Minął prawie rok nim zdecydowałam się na to, by ją przemalować. Biel dominuje w moich pomieszczeniach więc bałam się, że zwyczajnie przedobrzę. Jednak po tym, jak kupiłam nowe meble do jadalni, stylizowane na ludwikowskie i oczywiście białe - dotychczasowy wygląd topornej komody gryzł się z ogólną koncepcją.
Do tego ta stara rama, którą dostałam od babci. Wiele lat wisiała w pokoju u Dziadka, z oleodrukiem przedstawiającym rodzinę świętą. Wisiałaby pewnie tam do dziś, jednak po nieprzyjemnym i z lekka komicznym incydencie, gdy spadła w środku nocy Dziadkowi na głowę, musiała zejść z piedestału i na szczęście trafiła do mnie.
Przemalowałam ją z mężem na biało- niestety teraz strasznie tego żałuję. Myślę jednak, że "co ma wisieć, nie utonie"  :) i jeszcze z nią pokombinuję.




Do przemalowania komody użyłam białej, kredowej farby. Po nałożeniu pierwszej warstwy okazało się, że jest zbyt jasna do koloru stołu i krzeseł i do drugiej warstwy dolałam trochę oliwkowego pigmentu. Udało mi się uzyskać identyczny, lniany kolor jak reszty mebli.



Farba kredowa- fantastyczna sprawa.  Kupiłam najtańszą z ofert allegro i nie mam zastrzeżeń. Najgorsze dla mnie jest to, że farba ta długo schnie, a ja lubię mieć wszystko na teraz. Cały proces malowania trwał chyba z dwa tygodnie, ale doczekałam się. Po wyschnięciu przetarłam kolor w kilku miejscach. Z warstwą wosku jeszcze poczekam - bo może poprawię te przetarcia. Poczekam, podumam... zobaczymy :)








poniedziałek, 22 czerwca 2015

W salonie

Chciałam rozkręcać bloga, ale niestety nie mogę wygospodarować sobie czasu. Praca, dziecko, dom (no i mąż, nie zapominajmy o mężu) a na mojej prerii mam taki sygnał internetu, że szkoda gadać.
Niemniej jednak przystępuję nieśmiało do kolejnej odsłony wnętrza mego domu i umysłu.






Stolik IKEA. Ile na niego chorowałam...? Z trzy lata. Najpierw zobaczyłam go w domu znajomego, później w salonie Rodzinki.pl.
Koszt 700 zł to dla mnie wysoka cena, tym bardziej, że zawsze staram się szukać okazji do domu w niskich cenach. Inaczej poszliby my z torbami :) Ale ten musiałam mieć, musiałam!




Mój mąż wrzuca tego typu asortymenty do jednej konkretnej kategorii - Zbytki i Dekoracje. Tak też podpisane były pudła z moimi ulubionymi i najcenniejszymi rzeczami, które przenosiłam ze starego mieszkania na nowy dom podczas przeprowadzki. A skoro to zbytek, nie udzielił mi zgody na szarpanie budżetu domowego. Co zrobiłam...? To co zwykle. Po swojemu to zrobiłam. Gdy mąż wyjechał do pracy, wzięłam kasę, spakowałam dzieciątko do fotelika i udałam się autostradą 50 km od domu do IKEI. Boże, co to była za wycieczka, ale wróciłam ze stołem i reklamówką zabawek, tata przyjechał i poskładał moje białe cudeńko no i jest.
Małżeństwo jakoś odratowałam po tym zakupie.




Nieodzownym problemem jest dla mnie wystrój stolika. Można tam niby włożyć wszystko, ale nie wszystko wygląda dobrze. Malo jest inspiracji w sieci, więc zdaję się na własne wizje. Póki co, gości u nas w salonie plaża Bałtyku z piaskiem z piaskownicy :)


wtorek, 26 maja 2015

Jadalnia z klimatem

Witam serdecznie.
W pierwszym poście chciałabym przedstawić ulubioną rzecz w moim domu.
Kocham przedmioty i meble z historią.



Ten zestaw do jadalni ściągnęłam całkiem niedawno, jest to mój najnowszy nabytek. Moja Przyjaciółka z Aachen dostała go w prezencie, gdy pracowała przy renowacjach antyków i po naprawdę niskiej cenie odsprzedała go mi. Należał do pewnej starej Niemki. Znalazłam firmę transportową na clicktrans.pl, która za okazyjną ceną przewiozła ten stół i krzesła na dystansie ponad tysiąca kilometrów.




Meble mimo, że stare i predysponowane do odnowienia i tak prezentują się co najmniej uroczo. Są to meble solidne, ciężkie i świetnie wykonane a przede wszystkim w moim ulubionym kolorze- bieli.

Niestety nie mam o tym zestawie wielu informacji. Ile te rzeczy mają lat? Wydaje mi się, że są to meble stylizowane na ludwikowskie. Nie powstały raczej na zlecenie Króla Słońce w  XVIII wieku...
W planie mam zeszlifować farbę z całej powierzchni blatu i odmalować na nowo. Aktualnie farba na blacie położona jest za grubo, łuszczy się i ma masę zgrubień. Wieloletnie użytkowanie mebla odbiło na nim swoje piętno, co jednak absolutnie nie czyni go brzydkim obsolete.

Jeszcze niedawno moja jadalnia wyglądała tak...