Dom jest całkiem duży i wygodny, działka wielka a me stopy nie dotknęły nawet połowy tej ziemi.
Niby dziecko powinno na tym skorzystać: duże podwórko, w pobliżu brak ruchliwych ulic. Niestety- gdy jedyną atrakcją jaką zapewnisz niespełna dwuletniej dziewczynce jest piaskownica wielkości miski, basenik do użytku podczas dwa tygodnie trwającego lata i kupa gruzu na podjeździe- nie licz na to, że samo się sobą zajmie. Bo się po prostu nudzi. Jest to jednak plan na przyszły rok- zagospodarowanie terenu pod dziką zabawę. Póki co mała musi się jarać widokiem krowy na łące u sąsiada i raz na tydzień przejeżdżającym koniem zaprzęgniętym do wozu.
dzień dobry, to ja i J. :)
Życie towarzyskie.
Uwaga: Rozkwita.
Decydując się na zamieszkanie tu bałam się, że nikt prócz listonosza się w to zadupie nie zapuści. Słowa przyjaciół "będziesz miała nas dość, tak często będziemy was odwiedzać" traktowałam jak żarty. Ja to mam dopiero słowne towarzystwo... :)
Widoki są tu najmocniejszym punktem programu. Niebo dotyka horyzontu w naturalny sposób, szerokim okręgiem, po linii gdzie sięga wzrok. Nocą widać wszystkie gwiazdy i chyba nawet księżyce Plutona. Tereny jak z tapety Idylla poprzecinane domkami gospodarstw i starymi drzewami. Gdy po weekendzie pakuję siebie i dziecko do samochodu by wyruszyć do pracy zawsze towarzyszy mi uczucie, że właśnie wracam z wczasów. Wyciszona i nacieszona.
Najbliższy sklep, bagatela 3 km od domu jest otwarty chyba zawsze, bo ma bogatą ofertę monopolową i dają na zeszyt, ku uciesze wiejskich żulków. Równie sympatyczna odległość dzieli nas od najbliższego przystanku autobusowego, bez dwóch samochodów więc się nie obejdzie. Musiałam nauczyć się przewidywać dobrze co należy kupić częściej jednak jemy niepełno składnikowe dania- można się przyzwyczaić.
Albo taka sąsiadka... Sadzimy drzewa przy granicy naszej posesji, to ta podchodzi, że źle, mówi. Że to na jej działce. No to dawaj, mąż przesadza te badyle, które duże będą za 20 lat jeśli ich sarny nie wpierdzielą. Następnego dnia ona przychodzi, że jednak wciąż źle. I mówi jeszcze, że w stawie naszym brzydka trzcina, trzeba ją spalić i będzie estetycznie.
Na tym skończyliśmy przyjaźń z sąsiadami ze wschodu.
Jakiekolwiek argumenty i przykłady mogłabym jeszcze przytaczać, nie mam wątpliwości, że życie na wsi to życie w komforcie. Zależy to naturalnie od tego, do czego człowiek chce i potrafi się przystosować. Moja historia jest taka, że bałam się wyprowadzić z miasta, a teraz nie mam nawet ochoty wyciągać słomy z butów i jestem tu bardzo szczęśliwa.
To dla nas mała odskocznia od wielkiego świata. Odskocznia od problemów, trosk czy durnych reklam o hemoroidach.
Mamy jedyne takie miejsce za jedyny-taki-kredyt i jakkolwiek wibor będzie spadał czy rósł- Jesteśmy w niebie.
Witam w świecie, gdzie powiedzenie "spierdalaj na morgi" nabiera nowego znaczenia.